przez ten zbiór miejsc na trasie
przejeżdżamy głośniej niż szybciej
i słusznie
niech słyszą i - odrobinkę dłużej - widzą
jak kolejne plastry pociągu
nakładają się na tory
(tu mogła być wytrawna metafora
ale akurat był dworzec)
nic nas nie ogranicza
(może poza pojemnością pęcherza)
póki bateria trzyma i nie łaskoczą słuchawki
a rzepak za szybą tylko ładnie wygląda
(aż nie dojdzie do nosa)
pociąg kończy bieg
i nikt nawet nie pyta
z jakim czasem
i na którym miejscu
wszak liczy się udział